Wczorajsze, bliskie czterogodzinne spotkanie Stanisława Michalkiewicza z publicznością garwolińską tematycznie osnute zostało wokół dwóch tematów.
Mistrz polskiej myśli konserwatywnej przypomniał wydarzenia polityczne, które układając się w logiczną sekwencję, zarysowały groźny scenariusz wielomiesięcznych przygotowań do obcej interwencji w Polsce, jaka teraz stała się prawdopodobna po wybuchu kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego. (Zaakceptowane umowy międzynarodowe UE o obronie demokracji w państwach członkowskich przypominające doktrynę Breżniewa, ustawa o dopuszczeniu obcych wojsk do interwencji w razie zamieszek podpisana przez prezydenta Komorowskiego, prowokacyjne decyzje personalne dotyczące TK, akcje medialne prasy nowojorskiej i niemieckiej, upominanie się o obcą interwencję komitetów "obrony demokracji".) Zdaniem prawicowego publicysty przed eskalacją histerii w sprawie TK uchroniła nas kilka dni temu interwencja jakiegoś mocarstwa - zapewne - USA.
Po wtóre - Stanisław Michalkiewicz przedstawił argumenty za zmianą ustroju politycznego Polski na republikę prezydencką.
W takim ustroju rząd nie byłby zakładnikiem większości parlamentarnej odpowiedzialnej tylko za tworzenie ustaw, a nie rządzenie. Parlament mógłby być izbą reprezentantów wielu opcji politycznych, jego ewentualne rozdrobnienie nie paraliżowałoby pracy rządu. Funkcję Trybunału Konstytucyjnego przejąłby Sąd Najwyższy, więc to nie parlament wybierałby swego recenzenta sądowego.
Stanisław Michalkiewicz podczas rozmów z gośćmi spotkania odsłaniał kulisy polityki. Błyskotliwie.
Andrzej Dobrowolski